poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 18

                                                          ***2 tygodnie później***


Tej nocy nie mogłam spać, tyle myśli zaprzątało mi głowę... Mój związek, moja rodzina, przyjaciele... Leżałam na łóżku wtulona w Tomlinsona. Było mega fajnie i przyjemnie to nic, że mój chłopak mnie lekko przygniatał. W ogóle mi to nie przeszkadzało... Niestety szybko zmieniłam zdanie, więc przez "przypadek" uderzyłam go w głowę, no i koniec końców Louis się obudził.
- Co się dzieje? Van? Kochanie czemu nie śpisz? - usłyszałam jego zaspany głos.
- Nie mogę spać. Louis jak to z nami będzie?
- Zależy o co pytasz.
- Ty jesteś wielką gwiazdą, masz miliony fanek, a ja co? Nic i na dodatek jestem siostrą waszych "wrogów". Więc Louis jak to z nami będzie? - wyrzuciłam to co leżało mi na sercu.
- Kochanie... - wymruczał, a zaraz po tym poczułam jego wargi na swoich - jesteś cudowna...Niesamowita...Moja... - wyszeptał między pocałunkami.
- Powiesz mi co się stało, że nie lubicie się z The Wanted? - powiedziałam ciężko oddychając po przyjemności jaką zaserwował mi Lou.
- Ech niech będzie, może rzeczywiście będzie lepiej jak będziesz wszystko wiedziała. To wszystko zaczęło się na początku kariery One Direction... Nasi managerowie mieli problem z zaakceptowaniem dwóch boysbandów w jednym mieście. Bo nie przyniesie to zysku, bo zespół będzie miał mniej fanów niż może mieć, rozumiesz? W zasadzie to właśnie oni zaczęli toczyć wojnę między sobą. Potem, ech potem chłopaki z The Wanted zaczęli nam odbijać dziewczyny, jako Directioner pamiętasz pewnie Eleonor i to jak w niewyjaśniony sposób przestaliśmy ze sobą się spotykać. Ona... Ona zaczęła mnie zdradzać z Nathanem, a ja jak się dowiedziałem to wywaliłem ją z mojego mieszkania i zerwałem z nią - widać było, że Louis bardzo cierpiał jak mi to opowiadał. Tak jakby przeżywał to jeszcze raz. A ta cała Eleonor to suka, nigdy jej nie lubiłam, a teraz to aż jej wręcz nienawidzę.
- Czekaj, czekaj przy odbijaniu dziewczyn użyłeś liczby mnogiej. Kto to jeszcze robił?
- Hmm, na pewno ten wspomniany Nathan, a reszty to musiała byś się sama spytać bo ja wiem tylko tyle.
- Ale lokowaty debil nie brał w tym udziału?
- Zdaje się, że Zayn miał z nim problem, ale nie jestem pewien.
- Zapamiętaj, że ja cię nigdy nie zostawię dla kogoś innego Lou.
- Będę pamiętał skarbie, a teraz idziemy spać bo jest trzecia w nocy. Dobranoc.
- Branoc kocie - nawet nie wiedziałam, że byłam aż tak zmęczona. Gdy moja głowa spotkała się z poduszką od razu bym zasnęła, gdyby nie coś co jeszcze muszę zrobić. Wzięłam do ręki komórkę i szybko napisałam sms'a do Maxika.

                                                        "Musimy się spotkać i to jak najszybciej. Vanessa"

Nie interesuje mnie to że jest godzina jaka jest. Po prostu muszę znać prawdę i już. Po chwili myślenia wtuliłam się w poduszkę i odleciałam do krainy snów... Obudziłam się rano sama co mnie nie ucieszyło, zauważyłam kartkę na stoliku obok łóżka. Tak jak od razu ją przeczytałam tak samo uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Louis napisał coś takiego:
                                                                     
                                                      " Nie chciałem cię budzić bo za słodko spałaś.
                                                        Czekam na dole ze śniadaniem. Róże wskażą ci drogę.
                                                         Kocham cię <3                                                                                                                                                                            Twój Louis ;*"

Wyczołgałam się szybko z łóżka i wzięłam orzeźwiający prysznic. Następnie ubrałam się w krótkie spodenki i koszulkę w paski ( mam nadzieję, że Louis nie będzie zły ;p). Po szybkim sprawdzeniu czy Max mi nie odpisał wyszłam z pokoju i jak napisała Marchewa szłam wyznaczoną drogą, która o dziwo (wcale nie) skończyła się w jadalni (woow, naprawdę nie spodziewałam się). Co dziwne i to akurat takie jest Tomlinsona w niej nie było... Zdezorientowana ruszyłam na poszukiwania i tym razem na moje szczęście znalazłam go szybko bo spał na kanapie w salonie. To był taki słodki widok, że usadowiłam swoją dupeczkę na dywanie, która znajdywała się zaraz koło kanapy. Po chwili Louis zaczął się tak wiercić i kręcić (na jego nieszczęście chyba zapomniał, że śpi na kanapie) co zaowocowało tym, że zaliczył bliższe spotkanie z dywanem i przy okazji mnie zmiażdżył (to fajne nie było). Przy najmniej się obudził, ale to chyba przez mój krzyk, hmm...
- Lou... Lou... zejdź ze mnie... nie mogę oddychać...
- Przepraszam, przepraszam, przepraszam - powiedział pomagając mi się zebrać z podłogi - nic ci nie jest?
- Żyje, jeszcze... Idziemy na to śniadanie? Głodna jestem, nie chce cie martwić, ale co jakiś czas zamieniam się w Horana i chyba właśnie to jest ten moment.
- Boże nieee. Dwóch Horanów jak ja to zniosę? - jego lament był słodki, haha.
- Ja jestem słodsza od Nialla - powiedziałam i chyba ostatecznie przekonał go całus... No dobra trochę dłuższy całus. No co ja poradzę, że Louis jest taki zajebisty?
Po dobrym jedzonku, szczęśliwi (może tylko ja bo się najadłam) zaczęliśmy sprzątać. Oczywiście nie obyło się bez wygłupów przy myciu naczyń...
- Louis idioto jestem cała w pianie!
- Van idiotko jestem cały mokry!
Już chyba nigdy nie będziemy musieli przekonywać ludzi, że jesteśmy normalni bo nam to nie wyjdzie. Gdy na siebie popatrzeliśmy zamiast iść się przebrać to padliśmy na podłogę i wybuchliśmy śmiechem.
- Kochanie ty moje, jedyna moja marcheweczko. Pamiętasz, że miałem dostać nagrodę za "Zmierzch"?
- Pamiętam, a za ile chłopaki będą?
- Za jakieś 5 godzin - powiedział drapiąc się po podbródku i patrząc na swój wymyślony zegarek.
Zaciągnęłam Louisa do łazienki w między czasie pozbywaliśmy się wzajemnie ubrań. Pod prysznicem nie obyło się bez pocałunków, ale nic więcej nie było. Jak spłukaliśmy się, a w zasadzie jak ja się spłukałam z piany, Tommo wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Po tym jak rzucił mnie na łóżko, sam się na mnie położył i zaczął obsypywać moją szyję, ramiona, brzuch i uda pocałunkami. Długo nie pozwoliłam mu pozostać w takiej pozycji, pocałowałam go namiętnie po czym przewróciłam go na plecy tak, że ja znajdowałam się nad nim. Niestety chyba dzisiaj ktoś na górze nas nie kocha bo gdy już mieliśmy przejść do tego "najważniejszego" mój telefon oznajmił, że mam wiadomość.
- No bez jaj - usłyszałam z ust mojego chłopaka.
- Odbijesz to sobie. To może być coś ważnego - powiedziałam całując go i ręką namierzając mój telefon. Proszę państwo adresatem sms'a jak zawsze w odpowiednim momencie jest... Max. Chociaż tyle, że zgodził się ze mną spotkać bo inaczej to bym go zabiła. Umówiłam się z nim za 15 minut w domu 1D, skłamałam, że wszyscy z 1D są w szkole, ale co tam.
- Louis ubieraj się za paręnaście minut będzie tu Max
- Coo? Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś? - serio?
- Jesteś takim idiotą czy tylko udajesz? Nie widziałeś, że przed chwilą dostałam tego sms'a? Wstawaj musimy się ubrać.
- Nic nie musimy - powiedział przewracając się na brzuch.
- Och Tomlinson przestań zachowywać się jak dziecko
- No dobra.
Po chwili już byliśmy ubrani, poprawiłam jeszcze włosy i akurat zadzwonił dzwonek do drzwi. Jako, że nikogo więcej się nie spodziewałam obstawiłam, że to Max i nie pomyliłam się. Nie był jednak on sam, mianowicie miałam zaszczyt zobaczyć jeszcze... Toma.
- Wejdźcie
- Van co ty masz na głowie? - no tak wiecznie "rozgarnięty" inaczej Tom.
- Włosy Tom, włosy. Nie widać?
Na tą uwagę Max się roześmiał, oj już przy nich dwóch czuje się jak w domu. Szczerze się przyznam, że mi ich brakowało, kochanie cioty.
- Wiem, że włosy, ale co ty zrobiłaś z kolorem?
- Aa to Maxik ci jeszcze nie powiedział? Oj nie ładnie Max nie ładnie. Tom wiesz pomalowałam i tak wiem, wiem świetnie wyglądam, wspaniale chodźmy do salonu.
We wspomnianym przeze mnie pomieszczeniu zastaliśmy rozwalonego na kanapie Louisa, oczywiście poszłam siąść obok niego lecz nie przypuszczałam, że obejmie mnie ramieniem. Posłałam mu karcące spojrzenie i spojrzałam na chłopaków, którzy stali ze zdenerwowanymi minami, ale tak troszeczkę (wcale nie... kogo ja próbuje oszukać?).
- Miało nikogo nie być - wycedził przez zęby Max.
- Tak wiem Łysolku, ale nic nie poradzę na to, że Louis został, a ja bardzo się chciałam spotkać.
- A nie możemy później? Sami? - zapytał Tom.
- Nie! Albo gadamy tu i teraz albo nigdy.
Jak dało się zauważyć Louisa bawiła ta sytuacja, ale też w jego oczach można było dostrzec zdenerwowanie.
- Ech, niech będzie - skapitulował Max.
- O czym chcesz pogadać? - tak i Tom też, idzie lepiej niż myślałam.
- Chodźcie do kuchni, pogadamy na osobności. Louis zaczekaj tu na mnie, okej?
- Dobrze skarbie.
I mój plan legł w gruzach... Chodzi mi o to żeby nie mówić chłopakom, że jestem z Tomlinsonem.
- Chłopaki - powiedziałam będąc już z nimi sama- chcę wiedzieć czemu nie lubicie się tak z 1D ich wersje już znam teraz chce poznać waszą.
- Zapewne nakłamali, ale niech ci będzie. Max opowiedz.
- Ej czemu ja?
- Bo tak, panie ja jestem liderem, albo chociaż tak się zachowuje.
- Ech niech ci będzie Parker, a więc wszystko zaczęło się od naszych managerów...
- Jak to? Czemu?
- Van na litość boską przestań zachowywać się jak Jay i nie przerywaj mi, zaraz się wszystkiego dowiesz. A więc było tak...
Po skończonej przemowie Maxa wszystko stało się jasne, mogłabym powiedzieć, że wręcz jasne jak słońce.
- Czyli mam rozumieć, że całą kłótnie zaczęła ta dwójka idiotów to znaczy waszych managerów. A później była sobie taka tam Kate i zarywała do Jaya i jednego z 1D wnioskuje, że to był Zayn, a po tej sprawie Nath nie mógł utrzymać tego co ma w spodniach o ile w ogóle coś tam ma i startował do Eleonor byłej już dziewczyny Louisa? I teraz jesteście takimi debilami, że się nie lubicie i wzajemnie obrażacie publicznie?
- Tak - powiedzieli wspólnie
- Jesteście pojebani jak kasztany, no ale nie ważne to tyle?
- W zasadzie jest jeszcze taka jedna sprawa.- zaczął Tom.
- Vanesso czy razem ze swoją przyjaciółką Mary przyjdziesz na nasz koncert, który jest za miesiąc? - dokończył Max.
- Aww debile oczywiście, że tak no o ile Mary będzie chciała to ją ze sobą zabiorę - powiedziałam z uśmiechem.
- Ej, ej tylko nie debile. Nie pozwalaj sobie młoda.
Jaaaasne, nie debile? Żarciki. No ale tego nie powiedziałam już na głos. Zauważyłam też, że autentycznie chcą mi coś jeszcze powiedzieć, ale jakoś im nie wychodzi.
Posłałam w ich stronę minę "Spowiadajcie się ze wszystkiego bo jak nie to inaczej się policzymy" i jak zawsze podziałało.
- No dobra już dobra, jako że wzięliśmy urlop toooo zostajemy tu jeszcze przez 2 miesiące no pod warunkiem, że zagramy ten koncercik za miesiąc. Iiiiii chcieliśmy cię prosić, żebyś... żebyś wróciła... do domu... do nas - wydusił w końcu Tom.
- Musicie się bardziej postarać i wiecie o co mi chodzi - ale widząc ich smutne twarze, dodałam - ale jak chcecie to mogę z wami teraz iść w odwiedziny i po kilka świeżych ubrań.
- Też może być no to w drogę - och Max nie poznałeś jeszcze mojego "ale".
- Pójdę, ale pod warunkiem, że Louis idzie z nami
- Musi? - ta dwójka ma w sobie coś takiego, że często mówią to samo w jednej chwili.
Jako odpowiedź pokiwałam tylko głową, no bo co to za głupie pytanie?
- Czemu tak bardzo chcesz żeby z nami poszedł? Nie wiem, to twój chłopak?
Znowu kiwnęłam głową, Max jest taki bystry.
- Mam nadzieje, że jak byliście sami to wy nic ten tego?
Spuściłam głowę w dół no bo co miałam powiedzieć... "Nie sorry właśnie nam w tym przeszkodziliście" Jak by tego było mało, spaliłam buraka jakich mało.
- No nie Van to z nim to zrobiłaś? - tak Tom tylko wcześniej, nie dzisiaj.
- Może tak może nie i tak się nie dowiecie, no to jak idziemy? Louis idziemy!
Dobrze, że tym razem Tommo mnie posłuchał, po drodze chłopaki posyłali sobie mordercze spojrzenia. Miałam już tego dość więc dla rozluźnienia złapałam mojego chłopaka za rękę co mu się bardzo spodobało. Stresowałam się jak nie wiem co w końcu ja już tam nie mieszkam, uciekłam stamtąd. Jak na mnie zareagują? Jak zareagują na Louisa? Te dwa pytania zaprzątały mi głowę. Wkrótce doszliśmy na miejsce, chłopaki weszli pierwsi, ja ruszyłam zaraz za nimi... Krótki wdech i wydech i jestem w środku...










 


Witam, wszystkich ;) Jak widać w końcu dodaje nowy rozdział, mam jak więc to robię... Hmm następny rozdział będzie jak będzie minimum 4 KOMENTARZE OD CZYTELNIKÓW/CZYTELNICZEK. Kolejny raz przepraszam was, że tak późno cokolwiek dodaje, rozdziały mam gotowe na telefonie tylko brakuje mi czasu żeby przepisać i poprawić je na komputerze.Wiem, że nie idzie mi takie pisanie na blogu w opowiadaniu, ale staram się choć zdecydowanie mogę wam powiedzieć, że lepiej mi idzie pisanie artykułów, może powinnam dać sobie spokój z blogiem? Ciężko mi jest zostawiać te cudowne osoby co to czytają, mogę wam jedynie obiecać, że dokończę to opowiadanie... Dzisiaj chaotyczna notka, zresztą jak zwykle.


Pauline...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz