czwartek, 18 kwietnia 2013

Informacja !

Cześć, martwi mnie to, że pod nowym rozdziałem (Rozdziałem 6) nie ma ani jednego komentarza a rozdział dodałam wczoraj... A parę osób pisało, że im się podoba moje opowiadanie, więc nie wiem czemu nic się nie dzieje. Zapomniałam się spytać chcecie być jakoś informowane np. na twitterze o nowym rozdziale ? Piszcie ;D

Pauline...

środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 6


Do mojego pokoju wpadł wściekły Jay, czyli Max już się wygadał… świetnie.
- czemu? Czemu mi nie powiedziałaś? Tak ciężko jest zadzwonić?!? – wydarł się mój braciszek.
No to zaczynamy od początku.
- najpierw się uspokój
- jak, jak mam się uspokoić wiedząc że moja siostra była bliska śmierci, no powiedz mi jak?
- ale nie umarłam, dzięki Mary więc się ogarnij
- powiedz mi dlaczego? – szepnął z rozpaczą w głosie Jay
- to Max nie powiedział? Myślałam że mnie już wyręczył w tym
- Van… - westchnęłam patrząc na niego
- dobra już mówię – przerwałam mu
Dasz radę Van, już jednemu powiedziałaś, powiesz i temu no dalej. Stresuję się trochę, no bo Max to Max, a Jay to mój brat jak by nie było, chociaż w ogóle nie jesteśmy podobni czasem mnie to dziwi, ale nie teraz w tym problem.
- a więc wszystko zaczęło się pewnego dnia, dokładnie wtedy kiedy pewien Jay wyjechał spełnić marzenia, zostawił w mieście swoją siostrę Vanesse
- błagam Van streść się bo zaraz zaczniesz mówić jak doszło do naszego poczęcia
- no weź nie przerywaj no, teraz straciłam wątek. Na czym to ja skończyłam… A tak więc Vanessa poczuła się osamotniona bo jak dzwonił jej brat to napierdalał tylko o swoim zespoliku, którego na początku nienawidziła, potem  odwiedzili ją razem, trudno się przyznać, ale pokochała ich, a potem wyjechali i zostawili na pastwę losu, w szkole była tą „siostrą Jaya z The Wanted”, a totalnie nikogo nie obchodziła zwykła Vanessa. Zrozum straciłam swoje życie, na każdym kroku mnie obgadywali i jeszcze wyzywali od łatwych, od szmat i dziwek. Mimo, że każdemu się wydaje, że jestem silna to tak naprawdę nie jest to mnie boli Jay, ja już czasem mam naprawdę dość, dokładnie wtedy chciałam ze sobą skończyć , ale teraz wiem że nie mogę się poddawać bo mam wspaniałą przyjaciółkę dla której warto żyć i mimo. że jest ciężko to muszę walczyć z przeciwnościami losu – powiedziałam bardzo spokojnie, to aż dziwne.
- jak mogłaś pomyśleć że liczy się dla mnie tylko zespół? Wiesz jak to boli, że dowiaduję się od kogoś, że moja siostra była bliska śmierci, a nie od niej samej
- przepraszam – szepnęłam
- wybaczę ci jak obiecasz że będziesz mi mówiła o wszystkim
- o wszystkim?
- tak, a masz coś jeszcze do powiedzenia?
- no parę rzeczy by się znalazło
- a więc słucham
- miałam starcie z twoją byłą Ellie, popchnęła mnie i skręciłam wtedy kostkę, potem ciągle mnie gnębiła, przepraszam że ci nie powiedziałam ale ty mówiłeś tylko o jednym
- coś jeszcze?
- nie?
- na pewno?
Potwierdziłam kiwając głową, nim się obejrzałam już byłam duszona w żelaznym uścisku przez brata, miło było, ale mało powietrza.
- Jaa..y…du.du.sisz – ledwo powiedziałam
- oj przepraszam – szybko się ode mnie odsunął
Nie powiedziałam mu wszystkiego, przecież  nie powiem, że znam całe One Direction, o mojej mani na ich punkcie wie tylko Mary która też ma One Direction Infection. Nie powiem mu o tym ponieważ powód jest prosty chcę jeszcze pożyć, a znając Jaya i resztę to by mnie udusili, poćwiartowali i spalili na miejscu no w skrócie była bym martwa. 
- mogę cię o coś spytać?
- jasne siostrzyczko – powiedział Jay z uśmiechem
-  co cię skłoniło do przyjazdu tutaj?
- stęskniłem się za tobą, nie mówiłem o tym rozmawiając z tobą bo wiesz że nie lubię takich tematów
- niestety wiem
- dobra młoda ja się już zwijam, dobranoc – pocałował mnie w czoło i wyszedł z mojego pokoju
Dobra dzień przeżyłam, nie muszę już żyć w tajemnicy, Jay wie, zrozumiał… chyba. Jest dobrze, śmiało mogę się przyznać, że jestem szczęśliwa. Z uśmiechem na ustach zasnęłam…


Hahaha rozdział napisany 13 kwietnia ;) akurat to miałam zapisane na komputerze więc tylko z kopiowałam i wkleiłam tutaj ;D mam nadzieję że ktoś to czyta, no ale wiem jaka jest sytuacja wszystko skomplikowało się przez przeniesienie bloga, ale cóż trzeba żyć dalej ;3 w sumie to by było chyba na tyle co chciałam tu napisać, przecież wiecie że was kocham więc już kończę. Hyhy ;D a teraz idę na dwór, paaa ;* strasznie krótki rozdział, wybaczcie ;)
Kocham was! <3
Pozdrawiam xx

Pauline...

piątek, 12 kwietnia 2013

Rozdział 5

Noc minęła mi niespokojnie co chwile budziłam się cała zalana potem, a co mi się śniło? Śmierć. Moja własna śmierć, Boże jaka ja byłam głupia. Wtuliłam się w Maxa i resztę nocy przespałam spokojnie. Obudziłam się już rano o 9:27, kurrrde coś jest ze mną nie tak ja nigdy nie wstaję tak wcześnie no chyba, że muszę iść do szkoły. Teraz pewnie większość ma mnie za głupią, ale ja zawsze wstaje po 13, więc taka godzina to dla mnie prawie noc ;3 Coś jest ze mną nie tak, ja to wiem. Jakimś cudem wydostałam się z objęć panicza Georga, szybko podreptałam do łazienki się ubrać, a następnie do kuchni. A jak dobra Vanessa przygotuje dzisiaj śniadanie niech znają moją dobroć. Zdecydowałam się na naleśniki z nutellą i owocami. Po półgodzinnej udręce, czyli smażeniu żarełka przyszedł czas obudzić kosmitów, hmm. Na pierwszy rzut Jay poszło szybko bo zagroziłam zabiciem jaszczurki, złaa Van haha. Drugi Tom wystarczyło powiedzieć słowo "śniadanie", a już nie było go w pokoju. Trzeci Siva poszło tak samo jak u Parkera jednym słowem łatwo. Czasem bawią mnie ich zachowania, ale cóż z kosmitami bywa różnie. Czwarty grr... Nathan no i tutaj miałam problemy w końcu zdecydowałam się na wiadro pełne lodowatej wody. Ooo tak ;)
- kurwa oszalałaś ?!?!? - wydarł ryja Sykes
- śniadanie - powiedziałam tylko po czym wyszłam od dziś nie trawie tego pomieszczenia.
Na ostatni rzut został pan George po prostu szturchnęłam go w ramie, a ten już się obudził. Uśmiechnęłam się na ten widok Max jak jest zaspany to wygląda strasznie słodko.
- śniadanie na stole, a i Max dziękuje
- za co?
- za to, że mogłam się komuś wyżalić no i za to, że potem ze mną zostałeś. Swoją drogą masz strasznie głęboki sen
- jak to czemu?
- no bo się wierzgałam, krzyczałam, wiesz zły sen a ty nic śpisz sobie dalej
- oj tam, masz strasznie wygodne łóżko może częściej będę przychodził na pogaduchy od serca, a teraz chodź na to śniadanie bo głodny jestem - jak na potwierdzenie jego słów, usłyszałam burczenie w brzuchu.
Na śniadaniu jak zawsze chłopakom odbijało. Stęskniłam się za tym widokiem. Jestem pewna, że Max powie Jayowi i reszcie o moim małym sekreciku, wtedy nie będzie tak miło, ale cóż trzeba żyć chwilą i nie przejmować się tym co będzie potem. Jedzenie ze stołu zniknęło w ekspresowym tempie, Jay z Sivą dzisiaj zmywają...jak miło.
- e debile ja idę do siebie więc jak ktoś do mnie przyjdzie w co szczerze wątpię,ale jak by coś to niech ta osoba przyjdzie do mojego pokoju, zrozumieliście ? - powiedziałam bardzo wolno, żeby każdy zrozumiał
- taaak, ale przyjdź do nas później- no tak na Maxa zawsze można liczyć to nie Tom dla którego w tej chwili liczy się zjedzenie ostatniego naleśnika nie jest to też Nathan, który szalenie klika coś na telefonie pewnie gra w scrabble bo żadna dziewczyna go nie chce, chociaż jak by popatrzył to jest pełno faneczek, które tylko marzą, aby wskoczyć mu do łóżka i posmakować jego sosu, hahhahaha przez moje myśli wybuchłam śmiechem dobrze, że byłam już w swojej oazie spokoju. W pokoju szybko rozjebałam się na łóżku , napisałam do Mary, że do niej jednak nie przyjdę no i na takim pisaniu zeszło nam ze 4 godziny, jesteśmy kobietami, więc wiecie no ploteczki itp są ważne. Potem poprzeglądałam sobie numery, zatrzymałam się na jednym "Zayn", hm może napisze, żeby dał mi numer Louisa bo mam sprawę, a jaką to się wymyśli. Wiem eureka powiem, że potrzebne mi są jakieś informacje do drużyny, oooo tak Van jesteś genialna, boska, cudowna. I jaka skromna. Wystukałam na klawiaturze smska o treści "Siemka Bad Boy'u dasz mi numer do Lou? ;) Vanessa xx" no i wysłałam. Po jakiś 2 minutach dostałam odpowiedź "Bad Girl po co ci? Zayn xx"
Ahh mężczyźni są tacy przewidywali... "Potrzebne mi są informacje do szkolnej drużyny ;D V"
"Aaa to spoko, masz tutaj numer 731000416. Z" (numer wymyślony, po prostu tak mi się napisało).
Zapisałam sobie numer marchewkowego władcy i wzięłam się za tworzenie wiadomości, hmm, a więc: "Cześć Louie co tam? :D". Po chwili mój telefon dał znać, że ktoś do mnie napisał.
"Cześć z kim pisze? L." hahahah oj Louis jak się bawić to się bawić.
"Z tej strony zakonnica z klasztoru Świętego Jana, witaj chłopcze"
"Van jak miło, że napisałaś czekałem na to ;) swoją drogą zapomnieliśmy się wymienić numerami wczoraj, więc skąd masz mój numer? ;) L."
"Ej skąd wiedziałeś, że to ja? ;c A co do twojego pytania zbajerowałam Zayna ;D V."
"Tylko ty możesz napisać taką głupotę no nie licząc mnie ;D L."
"Co racja to racja ;) jak tam pierwszy dzień w szkole? ;) V."
"Nawet mi nie przypominaj, facet od angielskiego jest przyjebany jak paczka gwoździ... L."
"Jak śmiesz mówić tak o moim ulubionym nauczycielu? No wiesz co FOOOOCH! V."
"Oj przepraszam Van, no weź się nie fochaj ;* L."
"Ale łatwo ci wcisnąć kita, ja nie trawie tego faceta, jeszcze trochę, a wykituje z nerwów przez niego ;) V."
"Boże weź mnie nie strasz tak więcej, ja tu na zawał prawie zszedłem, Harry już mnie chciał reanimować ;D wyobrażasz sobie usta usta w jego wykonaniu? L." po przeczytaniu tego sms'a wybuchnęłam dzikim śmiechem, o Jezusie, hahahaha.
"LARRY IS REAL! YEAH <3 V."
"hahaha świetny sms Van ;D H."
"Pedale oddaj telefon Louisowi! L."
"Już, już nie złość się tak bo podobno złość piękności szkodzi;) H."
"Jeszcze jeden sms z tego telefonu od ciebie, a zgolę ci te kłaki... V."
"Przepraszam Hazz zabrał mi telefon, co mu takiego napisałaś? Bo szybko rzucił mi telefon i uciekł do pokoju. L."
"nie gadaj, hahah ale debil zresztą przeczytaj sobie sam na bank nie skasował wiadomości. V.'
Na takiej rozmowie zeszło nam bardzo, bardzo długo bo już musiałam się kłaść spać w sumie nie musiałam, ale zmęczenie samo kazało to zrobić. Max w między czasie przyniósł mi obiad i mi starczyło, nie miałam ochoty zejść do nich.
"Dobra Lou ja już spadam spać, dobranoc ;* mam ochotę ci napisać jednokierunkowych, haha ;D V."
"Och nikt mi jeszcze tak nie napisał ;p Jednokierunkowych faneczko ;* <3 L."
Po odczytaniu wiadomości poszłam do łazienki wzięłam szybką kąpiel, przebrałam się w piżamę i poszłam do łóżka. Już prawie zasypiałam, gdy do mojego pokoju wpadł...



Przepraszam, że dopiero teraz dodaję nowy rozdział, ale miałam straszne zamieszanie z blogiem, jak już pewnie wiecie, albo nie wiecie musiałam go robić od nowa bo tam mi się nie chciały dodawać wpisy ;/ Ciężko było bo tam miałam już kolejny rozdział 5, a teraz musiałam go tworzyć z głowy więc mogą być błędy. Jak będę widziała, że ktoś czyta moje wypociny to dodam kolejny rozdział, ale nie wiem kiedy bo teraz mam te egzaminy gimnazjalne więc muszę powtórzyć materiały od 1 klasy, a to jest multum zeszytów, życzcie mi powodzenia... Najsmutniejsze jest to, że na tamtym blogu miałam dużo wejść, mi się wyświetla ponad 1000 nie wiem jak wam i teraz nie mam nawet jak poinformować ludzi o przeniesieniu bloga, ale cóż nie będę się załamywać ;D
Kocham Was!
Pozdrawiam xx

Pauline...


czwartek, 11 kwietnia 2013

Rozdział 4

Napisał do mnie Louis z pytaniem jak się czuje, on jest taki słodki. Szybko wyskrobałam na klawiaturze odpowiedź "nie narzekam ale mogło by być lepiej a jak tam u ciebie?". Nigdy nie przypuszczałam, że nasza rozmowa będzie trwała ponad 3 godziny, szczerze to czułam się jakbym dopiero co dostała tą wiadomość od Tomlinsona. A tak w tajemnicy to jestem jego największą fanką ;) Tak, tak lubię 1D i wiem, że nie powinnam mówić, że kogoś najbardziej lubię, no ale Tommo jest taki cudowny i słodki... Napisałam jeszcze tylko "Ja już spadam Louis jest już prawie 23, a mam atak kosmitów w domu, nigdy nie wiesz jak cię obudzą. A więc dobranoc ;*". Następnie poszłam do łazienki się wykąpać, ach zeszło mi tam ponad 30 minut, kobiety, haha przebrałam się w moją seksi piżamkę (za dużą koszulkę Jaya, którą mu kiedyś ukradłam, ale cii) potem jako tako popatajałam do łóżka, Jezu czuję się jak jednorożec, patatajam i wgl w końcu położyłam się na moim strasznie wygodnym łóżku. Niestety ktoś nie pozwolił mi zasnąć bo po chwili rozległo się pukanie, Boże nigdy więcej kosmitów w domu.
- proszę - powiedziałam, za drzwiami stał Max, boosko.
- cześć Van, idziesz już spać?
- miałam zamiar - jednak widząc jego minę dodałam - ale właź
- nie no to jak przeszkadzam to już pójdę
- jak wyjdziesz to będzie foch, a więc właź do tego pokoju bo cię lampką pierdolnę w łeb i po co ci to?
- przekonałaś mnie, jak się czujesz?
- ja dobrze, a ty? Bo nie wierzę, że sam z siebie do mnie przyszedłeś, masz gorączkę czy coś? Sorry, ale termometru tutaj nie mam - powiedziałam bardzo, bardzo szybko.
- musisz mówić 151900 słów na minutę?
Odpowiedziałam jedynie szerokim uśmiechem i twierdzącym kiwaniem głowy.
- nie czaję cię czasem, mam pytanie czemu nie chciałaś z nami gadać przez skajpa? co się stało?
No i trafił chłopak w sedno, czemu się do nich nie odzywałam? Bo po pierwsze nie lubię Nathana i mam do tego powody, których zdradzała nie będę ( z góry przepraszam wszystkie fanki Natha). Po drugie zabrali mi mojego jedynego braciszka, chodzi mi o to, że Jay bardzo rzadko kiedy dzwonił, a jak już to robił to cały czas nawijał jak katarynka o The Wanted, a mną się już w ogóle nie przejmował, czułam się taka... niepotrzebna. No, a trzeci argument,jak ostatnio tu byli to strasznie się z nimi zżyłam, a potem jak wyjechali czułam się jak wrak człowieka, dobrze, że Mary mnie pocieszała, bardzo ją kocham!
- hej odpowiesz mi? - z myśli wyrwał mnie głos Maxa, chłopak siadł na łóżku i mnie przytulił
- to za trudne - szepnęłam
- postaram się zrozumieć, powiedz mi proszę
- ehh, dobra - powiedziałam mu moje trzy punkty, mówiąc o tym byłam bliska płaczu.
- jak mogłaś pomyśleć że zabierzemy ci Jaya?!?!- wydarł się, szybko mu zatkałam mordę, teraz ta trudniejsza część mojego życia.
- zamknij japę, nie powiedziałam ci wszystkiego
- a więc słucham
No już powiedz mu Van, dasz radę przecież jesteś silna, dopingowanie się w myślach chyba nie pomaga za bardzo.
- jak wyjechaliście to byłam... byłam...kurde byłam blisko popadnięcia w anoreksję, Mary mnie z tego w porę ogarnęła jestem jej bardzo wdzięczna bo gdyby nie ona to mogło by mnie już tu nie być - powiedziałam cicho bojąc się reakcji Maxa, zauważyłam w jego oczach łzy.
- czemu... czemu... - Jezu dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że jestem dla nich ważna - jak to bliska popadnięcia w anoreksję? -dodał łamiącym się już głosem
- nie jadłam, nie piłam aż wylądowałam w szpitalu, lekarze i pielęgniarki na siłę wciskali we mnie jedzenie, ale ja potem szłam do łazienki i... no i wiesz co, jedynie Mary udało się do mnie dotrzeć, nie wymuszała na mnie tego abym jadła ona tylko przy mnie była i się o mnie troszczyła przy niej czułam, że komuś na mnie zależy bo niestety o rodzicach nie mogę tego powiedzieć wiesz jaka jest sytuacja, na Jaya też nie mogłam liczyć bo prawie w ogóle nie dzwonił. W końcu po jakimś czasie wróciłam do formy, ale było bardzo ciężko
- nie mogłaś chociaż do mnie zadzwonić albo do Toma czy Sivy? My cię zawszę wysłuchamy
- i co bym wam powiedziała "Cześć chłopcy jestem w szpitalu bliska śmierci, a to wszystko przez was" - uu zawiało ironią hyhy ;)
- lepsze to niż nic - westchnął ciężko chłopak
- tsaa, wiesz jak już idę spać ale mam sprawę
- nie, nie będę siedział cicho
- nie o to mi chodzi, mów sobie komu tam chcesz mam to w dupie
- a więc jaka to sprawa?
- prześpisz się dziś ze mną? ale w sensie, że razem w jednym łóżku nic więcej - wyjaśniłam gdy zobaczyłam jego minę
- jesteś pewna? - niech mi ktoś powie czy on się wahał ?
- tak, wiesz po prostu gdy wspominam już wiesz co to potem śnią mi się koszmary
- okey, no to dobranoc Nessi - powiedział Max kładąc się na łóżku
- znowu Nessi? czy ja jestem potworem jakimś?
- tak znowu Nessi, to pozostawię bez komentarza, dobranoc
- dobra Łysolku, dobranoc
Ułożyliśmy się wygodnie w łóżku, Max jest dla mnie jak brat tak samo jak Tom czy Siva. Po jakimś czasie rozmyślań zasnęłam...
Dzień dobry ! wróciłam, w końcu mam czas na napisanie i dodanie rozdziału, w szkole ciągle testy i kartkówki, a w soboty dostaje artykuły do napisania do gazety. Przepraszam wszystkich czytelników za tyle czekania... o ile wgl ktoś to jeszcze czyta. Nie mam pomysłów co tu napisać bo moje życie powoli mi się wali na łeb, ale rozdział jako taki w końcu dodałam dowiedzieliśmy się tutaj trochę historii Vanessy, ale to jeszcze nie wszystko. Jej życie to ciągłe wzloty i upadki mimo że ma sławnego brata. Jak zobaczę że ktoś to jeszcze czyta to dodam nowy rozdział za który jeszcze dzisiaj się biorę.

Pozdrawiam was kochane i kochani ! <3

Pauline xx

Rozdział 3

Wszelkie ubrania i walizki były porozrzucane dosłownie wszędzie, nawet na żyrandolu ciuchy wisiały, Jezuuu... Mój dom przypomina teraz chlew, serio. Stałam tak i patrzyłam na to pobojowisko ze szczęką przy ziemi, właśnie w tym momencie usłyszałam kroki na schodach tą osobą był mój w pełni niedorozwinięty braciszek.
- Jay możesz mi powiedzieć czemu to wszystko tak wygląda? - spytałam nadzwyczajnie spokojnie
- hmm, chłopaki się rozpakowywali - odpowiedział mi drapiąc się w tył głowy, czyli jełop czuje się zakłopotany
- coś im to chyba kurwa nie wyszło
- nie przesadzaj i tak przyjechaliśmy tylko na miesiąc
- oou, nie możecie zostać dłużej?
- niestety nie, wiesz koncerty, wywiady itd...
W tym momencie podbiegłam do niego i bardzo, ale to bardzo mocno się przytuliłam, kocham te przytulaski z braciszkiem.
- kocham cie i strasznie za tobą tęsknie jak nie dzwonisz
- obiecałem więc nadrobimy ten czas
-niektórych rzeczy nie da się nadrobić, gdzie reszta kosmitów?
- dobre pytanie, patrz jaką mam moc - powiedział szczerząc się jak debil - ej chłopaki!!! - teraz to już wydarł jape Jay, aż się przestraszyłam
Ale moc to chłopak rzeczywiście ma bo w ciągu minuty obok nas znalazło się czterech ufo ludków. Przytulaskiem przywitałam się z Maxem, Sivą i Tomem, a z Nathanem podałam sobie ręce i bardzo się z tego ciesze.
- Tom frajerze czemu masz na imię tak samo jak mój dyrektor?
- jakoś tak wyszło Ness i nie jestem frajerem czarownico
- jeszcze raz nazwiesz mnie czarownicą, a nie dam wam tej zgrzewki piwa co kupiłam - wiedziałam że jak to powiem to się staną bardzo mili, a więc czas działać
- dam wam to piwo jak tu posprzątacie bo nie mam zamiaru siedzieć w chlewie
- okey, już sprzątamy ! - odpowiedzieli wszyscy razem
Ja w między czasie poszłam do kuchni z siatkami, które przyniosłam po jakichś 5 minutach wszystko lśniło, ciekawe co zrobili z tymi ubraniami pewnie upchali w pokoju Toma jak to zawsze.
- dawaj piwo czaa... - zaczął mówić Tom, ale Max się na niego rzucił
- miałeś nie mówić na nią czarownica - warknął Max
- chciałem powiedzieć czarodziejko, ale spoko tera ze mnie złaź bo ciężki debilu jesteś
- Boże jak ja za tym tęskniłam - mimowolnie westchnęłam, ale zaraz czy ja to powiedziałam na głos? kurwa...
- było by inaczej gdybyś z nami gadała na skajpie, a nie tylko z Jayem - wetknął swoje trzy grosze Siva, ja jedynie wystawiłam mu język bo nie będę się tłumaczyła to dla nich za trudne, może nawet dla mnie ? Już sama nie wiem, naprawdę jestem skomplikowana.
- dobra Tom masz kluczyki do mojego samochodu tylko błagam nie zepsuj mi go znowu bo nie wiem jakie chore pomysły masz w tej swojej główce
- nie mam żadnych głupich pomysłów, a za tamto cię przeprosiłem ile mi jeszcze będziesz to wypominała?
- oj chłopie ona mi do tej pory wypomina lalkę którą jej popsułem jak była mała - no któż to mógł powiedzieć, jasne że Jay, na te słowa Tom jedynie machnął ręką i wybiegł z domu, pacan. W między czasie zerknęłam na zegarek wskazywał godzinę 18, a ja o 18:30 mam trening, upss muszę być miła dla Jaya.
- kochany jedyny braciszku, ty wiesz jak ja cie kocham, prawda? - powiedziałam robiąc minkę al'a kot ze Shreka
- co chcesz młoda?
- podwieziesz mnie na trening?
- czemu nie pojedziesz sama?
- no bo benzyny mam na wykończeniu, jutro muszę odwiedzić stacje benzynową bo mam trening za 29 minut teraz muszę biegiem lecieć na górę spakować torbę, to jak podwieziesz mnie? - wytłumaczyłam najszybciej jak potrafiłam
- dobra, za chwile masz być na dole - po tych słowach cmoknęłam go w policzek i pobiegłam do pokoju, oczywiście jak to ja mało co się na schodach nie zabiłam, e tam standard. W torbę treningową spakowałam dresy, getry, koszulkę, ochraniacze i korki. Ostatni raz zerknęłam na pokój czy wszystko wzięłam, mam wszystko więc zbiegłam na dół w poszukiwania brata, nigdzie go nie znalazłam, czyli jest w pokoju.
- Jay !!! - wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam
Gdy już w końcu książę raczył pojawić się przy drzwiach, poszliśmy szybko do samochodu. Zajebiście jest 18:10 nie wiem jak ja zdążę na ten trening czasem cuda się zdarzają.
- Jezu Jay pośpiesz się mamy 20 minut, a muszę się jeszcze przebrać
- już zapomniałem, że grasz w piłkę mogę zostać na treningu?
- pewnie, tylko dzisiaj mamy nabór za ciekawie to nie będzie
I na tym skończyła się nasza wymiana zdań. Do szkoły dojechaliśmy o dziwo po 10 minutach, poszłam szybko się przebrać i pędem ruszyłam na boisko. Jestem jedyną dziewczyną, która gra w noge i jeszcze jest kapitanem, ale mi to jakoś nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Przywitałam się z kolegami, pogadaliśmy trochę z czego dowiedziałam się, iż nabór zacznie się w połowie naszego treningu no po prostu ciesze się tak bardzo, że aż w ogóle.
- trenerze czemu w połowie treningu ten nabór? - jęknęłam
- sorki Van, ale nowi są nam potrzebni naszą taktykę już zna każdy tak samo jak naszych zawodników, więc w połowie treningu ludzie się przebiorą i zagrają z wami mecz, a ja zdecyduje kto się nadaje
- ehh no dobra, w końcu i tak pan tu rządzi, a ja nie mam nic do gadania
- ty mnie zastępujesz na boisku
- taa no wiem
Taak to jest 4 no z Tomem 5 osoba, którą lubię tak ze szkoły w sensie nauczycieli. Podeszłam na chwile do Jaya, który siedział na trybunie, powiedziałam mu żeby pomógł trenerowi.
- postaram się Ness
- żadne postaram się, ja muszę mieć zajebistą drużynę, przecież ty to wiesz
- tak, tak wiem, ale najpierw skończ się rozgrzewać
Jak kazał tak zrobiłam po pięciu minutach skończyłam rozgrzewkę i z chłopakami zagraliśmy szybki mecz, potem postrzelaliśmy karne i nadszedł czas na nabór. Zaczęli się schodzić ludzie, łącznie przyszło może 15 osób i żadnej dziewczyny, wcale się nie zdziwiłam.Dziewczyny wolą tipsy i solarę niż sport. Trener zabrał głos, ogólnie powiedział to samo co mi. Każdy się jakoś dziwnie na mnie patrzył, ale cóż teraz ja muszę zabrać głos, nienawidzę być miłą i uśmiechać się cały czas do bandy przygłupów.
- trener już skończył swój monolog, więc teraz ja powiem parę słów, mam na imię Vanessa, ale znajomi mówią do mnie Van, albo Nessa , jestem kapitanem tej o to drużyny i mam nadzieje, że pośród was są jakieś talenty. Przedstawię wam jeszcze drużynę od lewej : Mike, Sam, Oliwier, Jacob, Phil, Jim, Thed, Olly, Rayle, Billy i Henry to by było na tyle życzę powodzenia
Teraz dopiero dostrzegłam Louisa patrzył się na mnie z bananem na twarzy i chyba się chował, ale pewna to ja nie jestem.
- dziewczyny nie umieją grac w football - odezwał się ktoś nowy, no moja drużyna teraz miała ochotę się na niego rzucić, są słodcy że się tak o mnie martwią
- chłopaki spokojnie, poradzę sobie - zwróciłam się do kolegów - po pierwsze pedale nie dyskryminuje się kobiet, a po drugie pedancie założę się że jestem lepsza od ciebie - zwróciłam się nieznajomego
- chyba sobie śnisz dziewczynko, ale okey zakład
- dobra, gramy po 5 minut, sam na sam, kto więcej strzeli ten wygrywa, zrozumiałeś czy powtórzyć? - powiedziałam z kpiną w głosie
- obejdzie się
I na tym skończyliśmy naszą zacną konwersację, chłopaki życzyli mi powodzenia jakby mi to było potrzebne, haha. Zaczęliśmy grać, cały czas byłam przy piłce, strzeliłam łącznie 10 bramek a mój przeciwnik tylko 2 no cóż płakać nie będę. Biegłam jeszcze w stronę bramki jak chłopak mnie skosił, leżałam tak na ziemi i zwijałam się z bólu, a on jak gdyby nigdy nic wstał i się uśmiechnął, grr.
- trenerze moja kostka, ten chuj rozjebał mi kostkę
- ty - trener zwrócił się do winowajcy - wypad stąd, masz zakaz wstępu na obojętnie jakie nabory w tej szkole i jutro widzę cię u dyrektora, a z tobą Van jedziemy do szpitala
- niech się pan o to nie martwi ja z nią pojadę, potem dam panu znać co z jej kostką
- dobrze Jay, ale nie zapomnij zadzwonić, a teraz chłopacy na boisko gramy
- niech pan pilnuje chłopaków wie pan jacy oni są - powiedziałam cicho, facet jedynie kiwnął głową.
Jay zaniósł mnie do samochodu i szybkim tempem pojechał do szpitala, okazało się, że kostka ma uszkodzony staw skokowy, no po prostu zajebiście. Dali mi stabilizator na nogę i kule, bomba.
- pierdolony chuj jak go spotkam to mu nogi z dupy powyrywam
- młoda będzie dobrze, nie martw się ja go złapie i pożałuje że zadarł z McGuinessami
- dzięki Jay jesteś super bratem, a teraz jedź do apteki muszę kupić maści a potem jeszcze zajedziemy na trening
- przecież nie dasz rady grać - łooł jaki on spostrzegawczy
- no co ty, ale chociaż pomogę przy naborze
- oj dobra no to jedziemy
Po jakichś 20 minutach byliśmy na miejscu, trening się jeszcze nie skończył właśnie chłopcy strzelali rzuty karne.
- cześć trenerze, jak tam nabór?
- mamy parę talentów, co z twoją kostką?
- uszkodzony staw skokowy, jakie talenty?
- Louis, Brad, Trevor i Andy
- no to mamy czterech nowych, kończymy?
- ludzie do mnie ! - ten też ma niezły głos
W końcu wszyscy zebrali się wokół trenera i mnie , chłopaki jak to oni przytulili mnie i obiecali, że dorwą tego pacana. Wytłumaczyłam wszystkim że mam zakaz nadwyrężania kostki więc nie będzie mnie w szkole przez 2 tygodnie można powiedzieć, że dobrze to przyjęli.
- dobra trenerze ogłośmy kto zostaje
- ty to powiedz, masz kartkę z nazwiskami
Zerknęłam na kartkę, yeah jest nazwisko mego ulubieńca.
- więc tak zostają: Louis Tomlinson, Trevor McCartney, Brad Smith i Andy Croft, gratuluje chłopaki, a reszcie dziękuje za odwagę i obecność tutaj
Po mej jakże pięknej przemowie chłopaki poszli się przebrać, a ja z Jayem pojechałam do domu.
- Jay kocham cie
- oj młoda ja ciebie też i to bardzo, bardzo
- pomożesz mi wysiąść ?
- jasne, czekaj chwile
Po chwili Jay otworzył mi drzwi i wziął mnie na ręce tak doszliśmy do domu. Okazało się, że rodzice wyjechali w delegacje, a nam zostawili kartkę, żałosne. Czyli mamy wolną chatę, yeaah
- Jay pomożesz mi dojść do pokoju bo zmęczona jestem
- jasne
W tym momencie do salonu zawitali chłopcy.
- jej co ci? - spytał bardzo ciekawy Max
- uszkodzony staw skokowy
- kaleka - skomentował Nathan
- zamknij mordę to nie moja wina, że mnie koleś skosił
- sorry nie wiedziałem
- ty się już lepiej zamknij, Jay zaniesiesz mnie w końcu?
- chodź mała
Chwile potem już byłam w moim pokoju Jay położył mnie na łóżko i podał mi laptopa. Właśnie przeglądałam facebooka i twittera gdy napisał do mnie...

***********Louis************
Chłopaki wygonili mnie dzisiaj na nabór do drużyny szkolnej, doszedłem tam w 20 minut, przebrałem się i poszedłem na boisko. Ze mną było może 15 osób, pogadaliśmy chwile do czasu, aż trener zaczął gadać, na szczęście szybko skończył i teraz głos zabrała Van? Co ona tu robi? Ona i kapitan? Łoo, niezłe zaskoczenie nie powiem. W pewnym momencie odezwał się jakiś chłopak, że dziewczyny nie umieją grać, Van nieźle się wkurzyła. Ness jest fantastyczna! Widać, że wie jak grać i umie to robić. Wygrywała z gościem 10:2 i jeszcze jej było mało, zmierzała w stronę bramki gdy koleś ją skosił. Ja pierdole nieprzepisowy faul, trener się wściekł, Van leży na boisku i zwija się z bólu. W końcu skończyło się na tym, że gościu odpadł, a Van z Jayem pojechała do szpitala, musiałem się chować, żeby mnie nie zobaczył bo była by druga awantura. Potem już graliśmy i strzelaliśmy rzuty karne jak i wolne. Drużyna jest zajebista, umieją grać nic dziwnego, że zdobywają mistrzostwa co rok. Po pewnym czasie wróciła Ness i ogłosiła kto zostaje, oo tak jestem w drużynie, zatańczyłem dziki taniec i poszedłem do szatni się przebrać. Chciałem pogadać z Van, ale ona i Jay zniknęli pewnie pojechali do domu, też tak zrobiłem. Opowiedziałem chłopakom w skrócie co się stało, nieźle się wkurzyli na tego chłopaka przez którego Ness nie będzie w szkole, szkoda bo tylko ja znaliśmy i jest naprawdę fajna. Wpadłem na pomysł, żeby do niej napisać, pobiegłem do pokoju, siadłem na łóżku i włączyłem laptopa. Znalezienie jej profilu zajęło mi niecałe 5 minut, szybko wystukałem na klawiaturze "cześć, jak się czujesz? Louis xx" kliknąłem "wyślij" i czekałem na odpowiedź...
Przepraszam, że teraz dodaje ten rozdział, ale to nawet nie Paulina dodaje, tylko Monika wiecie jestem jej koleżanką. Paulina siedzi w szpitalu i nie wzięła ze sobą laptopa a na telefonie, nienawidzi działać, a więc kazała obiecać, że jak wróci to ona będzie pisać i dodawać rozdziały. A właśnie ten rozdział ja napisałam, więc mam nadzieje, że nie popsułam Paulinie opowiadania bo jak tak to już jestem martwa. Pozdrawiam ;*

Monika xx


PS. Jeżeli czytasz to opowiadanie to zostaw po sobie komentarz bo jak nikt tego nie czyta to nie widzę sensu dalszego pisania...

Rozdział 2

Obudziłam się o 6:25 czyli 5 minut przed czasem no po prostu istne szaleństwo. Wygrzebałam się z łóżka i ubrałam się w czerwone rurki, koszulkę w paski ( wspominałam wam że kocham paski? nie? no to teraz wam to mówię ;D KOCHAM PASKI ! ) do tego moje kochane trampeczki. Potem odwiedziłam kuchnie i zjadłam płatki i znowu wróciłam do łazienki, przecież się nie umalowałam, ahh głupia ja hahaha (Marysia nie komentuj tego błagam ) . Po 15 minutach makijaż był gotowy nawet warkocza na bok sobie zrobiłam. Spojrzałam na zegarek 7:20 dobra dzisiaj jadę samochodem bo mnie bolą nogi i ogólnie jestem leniem. Wzięłam torbę, zamknęłam dom i wsiadłam do mojego kochanego autka. Przed szkołą znalazłam się po jakichś 30 minutach ( nie mówiłam że korki ), rety jestem 10 minut przed czasem ale spoko spoko pierwszą mam dzisiaj historie a ja kocham babkę od tego przedmiotu, no zajebista baba nie to co przyjebany Brant ;D. Teraz mam mały problem, zapomniałam szyfru do szafki, hmm, myśl Van, myśl. Eureka już wiem, moja data urodzenia, brawo Vanesso, brawo. Wzięłam potrzebne książki i poszłam do sali 29. Chyba każdy uczeń ma listę ulubionych nauczycieli i ja też taką mam, a są na niej : babka od historii, wf i pan od biologii. Pani Jeferson dotarła do sali 5 minut po mnie, lekcja skończyła się bardzo szybko czego żałowałam. Jednak nie na długo bo dzisiaj moją drugą lekcją jest biologia, oł jee. Po drodze do sali 25 zaczepiło mnie paru debili z pytaniem "umówisz się ze mną" a co to ja jestem ? Aż tak mnie nie pojebało, wybaczcie. Nienawidzę swojego życia i tego, że jestem znana nie wiem jak Jay to wytrzymuje, ja już mam tego dosyć. Na biologii kroiliśmy żabki, łaaa nie wiedziałam że to małe stworzonko jest tak dziwnie zbudowane, oczywiście jak zawsze na tej lekcji nikt nie chciał być ze mną w grupie, bo jak to mówią mnie ciekawi tylko maltretowanie zwierzątek, no sorry. Zaprzeczała nie będę bo nie wypada. Nadeszła 3 lekcja, czyli 45 minut z Brantem w jednej sali, ehh... współczuje tym ludziom.
- Ness masz iść do dyrektora - usłyszałam ten znienawidzony przeze mnie głos
- cholera! ile razy mam powtarzać, że nie życzę sobie, aby pan tak do mnie mówił
- mówię jak chce, a teraz do dyrektora!
- hahahah no chyba pana Bóg opuścił, za taką postawę wobec ucznia można pana zwolnić, zero szacunku do człowieka
- ja nie mam szacunku?
- nie Święty Stasiu, no chyba kurde nie ja, więc znaczy, że pan proste i logiczne
- ty nie masz szacunku gówniaro - dopiero teraz zauważyłam, że cała klasa obserwuje tą kłótnie, a co mi tam niech mają trochę rozrywki
- widzę, że szkoda czasu na tą rozmowę, która i tak mi nic nie daje bo człowiek nie powinien się kłócić z gównem, ale mogę obiecać panu jedno uprzykrzę panu życie do końca roku szkolnego, obiecuje ze mną panu tak łatwo nie pójdzie, a teraz przepraszam, ale dyrektor mnie oczekuje, żegnam - powiedziałam wychodząc z klasy
Będąc już przy drzwiach dyrektora, weszłam jak zawsze, bez pukania (ale przecież to żadna nowość)
- dobry
- cześć Van, zaraz się zjawią nasi goście, a zmieniając temat słyszałem o kolejnej sprzeczce z Brantem, o co znowu poszło?
Kurde dobrych ma szpiegów, no ale wytłumaczyłam mu wszystko po kolei, zauważyłam, że bardzo go to zaciekawiło.
Właśnie skończyłam mówić, gdy ktoś zapukał do drzwi, nagle 5 chłopaków wpadło do gabinetu. O Jezu, Jezu to One Direction, czy ja dobrze widzę czy mam jebane halucynacje, ale nie przypominam sobie żebym dzisiaj jadła grzybki.
- Witam chłopcy to Vanessa będzie was oprowadzać po szkole... - zauważyłam że Tom chciał coś jeszcze dodać, ale oczywiście mu przerwałam
- tak, tak bardzo urzekłeś mnie tą gadką, ale teraz pozwól, że w końcu ich oprowadzę - Bronson się jedynie uśmiechnął, więc jest dobrze.
Jakoś tak po godzinie chłopcy zwiedzili ( kurwa normalnie jak w muzeum ) już prawie wszystko od szatni, aż po bibliotekę, która jest aż na 4 piętrze.
- Vanessa, a gdzie jest łazienka? Bo wiesz włosy mi się popsuły - zgadnijcie kto to powiedział, no jasne że Malik
- za tym zakrętem
- to ja zaraz wracam - powiedział i już go nie było
Więc co nam pozostało? Czekaliśmy na Zayna stojąc koło tej przeklętej biblioteki.
- chłopaki a ogólnie do jakiej klasy będziecie chodzili?
- do 3 a co? - odpowiedział Harry
- jaki ty mądry jesteś, wiem która klasa jełopie interesuje mnie jaki wychowawca - taa wredna Van wróciła
- hahahahahaha pani Morgan od wf - powiedział śmiejący się z miny Loczka Louis
- no to witam was w mojej klasie - powiedziałam z wyszczerzem
- super - powiedzieli równo Liam i Niall
Tą jakże zacną konwersację przerwał nam Zayn, który w końcu wyszedł z łazienki. Pokazałam chłopakom jeszcze sale gimnastyczną po czym wróciliśmy do Toma
- jesteśmy - powiedziałam wchodząc do gabinetu, wy już wiecie że robię to bez pukania
- dzięki Van, chodźcie chłopaki
Teraz dopiero zauważyłam, że stoją na korytarzu i patrzą na mnie jak na wariatkę a może nawet jak na kosmitkę. E tam przyzwyczają się.
- Chłopcy Ness pokazała wam wszystko?
- tak - odpowiedzieli chórkiem, muszę przyznać świetnie im to wyszło
- to dobrze, a więc zaczynacie od jutra waszym wychowawcą będzie panna Morgan od wychowania fizycznego, a tak na marginesie jest ktoś zainteresowany naborami do szkolnej drużyny piłkarskiej? - czy on mi kurde robi na złość
- panna? - tsaa Harold i babcie, oł jee
- nawet na to nie licz Harry
- pewnie Louis będzie chciał dołączyć do drużyny - powiedział Liam, całkowicie olewając moją wymianę zdań z Hazzą.
- tak, tak ja a o co chodzi? - no obudziła się śpiąca królewna
- nabory są dzisiaj o 18:30, jak chcesz to Van wyjaśni więcej bo ona jest...
- Tom nie zanudzaj chłopaków, a wiesz ja mam do ciebie sprawę dzisiaj przyjeżdża mój brat a mi została jedna lekcja, zwolnisz mnie? - przerwałam robiąc minkę al'a kot ze Shreka
- ehh... jaka lekcja?
- taka tam geografia, to jak będzie bo muszę zakupy zrobić, a nie chce mi się uciekać przez to małe okienko w łazience
- udam, że tego nie słyszałem, zwolnię cie tylko odprowadź chłopców do drzwi
- no dobra, dobra już idę, muszę zrobić dużo zakupów bo mój brat z kolegami przyjeżdża
- z Maxem ? Tomem? i Silvą?
- jeszcze Nathanem, ale tak tamci też będą
- no to pozdrów tych debili
- hahaha się wie, no to pa Tom i dzięki za wszystko
- nie ma sprawy, do zobaczenia!
Po tych słowach wyszłam z gabinetu, a 1D podążało za mną jak pieski, kurde ciekawe jak oni sobie jutro dadzą rade, a Tom mało co mnie nie wydał, ja go kiedyś zabije obiecuje. Nasze drogie tapeciarki będą miały podnietę, współczuje chłopakom, szczerze.
- no to chłopcy do jutra - powiedziałam odchodząc w stronę mojego samochodu
- zaczekaj, mam pytanie mogę pojechać z tobą na zakupy? bo samemu mi się nie chce - boże te oczyska Zayna tworzą cuda
- nie no spoko, chodź Malik
- wiesz mój samochód jest w tamtą stronę
- dziękuje przyjechałam swoim, no idziesz? - powiedziałam zdenerwowana, no bo kurde mi się na prawdę śpieszy
- taa czekaj chwilkę, Liam! - on to potrafi się wydrzeć, ale Payne dosłownie 15 sekund później już zabierał kluczyki Zayna, grunt to dobra postawa czyż nie?
 Zaprowadziłam tego czarnowłosego chłopaka do mojego samochodu, troszeczkę mu gałki oczne wyszły na widok mojego autka, ale cóż rodzice mi go zafundowali ja się dla nich nie liczę więc chociaż prezenty dostaje.
 - woow! to twój samochód? 

- no tak
- zawsze chciałem mieć takie Ferrari, ten samochód jest cudowny
 - oj no już przestań tak komplementować bo się autko zaczerwieni - jestem mistrzem w sensownych odpowiedziach, haha.
Jak w końcu ogarnęłam Mulata i wpakowałam do do samochodu to minęło jakieś 3 minuty, ten człowiek jest dziwny. Pojechaliśmy do najbliższego supermarketu czyli po polsku pojechaliśmy do Tesco. Przez całą drogę Zayn wypytywał mnie np o ulubiony kolor, film, o to co robię w innym czasie i jakie mam hobby. Zanim dojechaliśmy puściłam muzykę, całkowicie zapomniałam, że w odtwarzaczu mam płytę One Direction. Malik jak usłyszał czego słucham to spojrzał na mnie oczami jak pięć złotych, hahaha zabawny widok.
- no co?
- nie wiedziałem, że jesteś naszą fanką
- jeszcze dużo rzeczy o mnie nie wiesz
- np.?
- jestem kapitanem szkolnej drużyny piłkarskiej
- kobiety nie grają w nogę
- jak nie jak tak i weź nie dyskryminuj kobiet
- wiesz, że Lou gra i chce dołączyć do drużyny szkolnej
- słyszałam, no to będzie miał niespodziankę jak mnie zobaczy
- i to jaką, a mogę cię jeszcze o coś spytać?
- no niech stracę, pytaj
- czemu jesteś z dyrektorem po imieniu ?
- długa historia, ale w gruncie rzeczy to dlatego, że jestem u niego bardzo często
- czyli jesteś taką bad girl
- powiedzmy
- a mogę zadać ci jeszcze jedno pytanie?
- ale szybko zanim się rozmyśle
- jesteś siostrą Jaya z The Wanted?
- tak,a co?
- bo my się z nimi nie lubimy, ale polubiliśmy ciebie
- fajnie, oo jesteśmy
Chwile potem już wysiadaliśmy z samochodu, w sklepie do wózka wrzucałam wszystko co było możliwe na sam koniec zapakowałam zgrzewkę piwa i ruszyłam do kasy. Tam spotkałam Zayna miał tak samo zapakowany wózek jak ja na co się tylko uśmiechnęłam.
- no to Zayn gdzie cię podwieźć? - spytałam jak znajdowaliśmy się już w samochodzie
- na Routhstreet
- okeeej, no to w drogę
Po 15 minutach byliśmy na miejscu, Malik zadzwonił po chłopaków bo stwierdził że sam tylu reklamówek taszczył nie będzie.
- a Zayn tylko nie mów nikomu wiesz o czym
- postaram się, ale ciężko będzie nie dopiec Lou
Za jakieś 2 minuty chłopcy zaszczycili nas swoją obecnością, wzięli reklamówki, pożegnaliśmy się i pojechałam w stronę własnego domu. W między czasie spojrzałam na zegarek, świetnie jest 17:20 to znaczy, że kosmici już są. Yeaah! Czemu droga do chłopaków była szybsza niż do mojego domu, no Jezu Chryste pieprzone korki. W końcu 20 minut później już podjeżdżałam na podjazd przed domem, wzięłam parę reklamówek i poszłam w stronę drzwi wejściowych. To co zastałam w środku przeszło moje najśmielsze oczekiwania...

Mam nadzieje, że rozdział wam się spodoba bo miałam bardzo mało czasu na dopracowanie go i no powiedzmy, że nie wiele zrobiłam. Dzięki jeżeli w ogóle ktoś to czyta. A no i kochani UDANEGO SYLWESTRA ! ;D ja osobiście spędzę go z koleżanką.
Pozdrawiam <3

Rozdział 1

Może zacznę od początku, mam na imię Vanessa, ale znajomi mówią do mnie Van, Ness, albo Nessa. Chodze do liceum dokładnie do trzeciej klasy, oczywiście razem z moją psiapsiółką Mary. Zostało dwa miesiące do końca szkoły, już się nie moge doczekać. W wakacje musze jechać na obóz sportowy, ale o tym poźniej. Z takimi rozmyśleniami wstałam z łóżka bo jest już 6:30, a ja mam na 8 do szkoły, grr... Nienawidzę wstawać tak wcześnie, ale mus to mus. Poszłam do łazienki wcześniej biorąc jakieś ubrania. Ubrałam się na luzie czyli jeansowe rurki, koszulka w paski, bejsbolówka i trampeczki <3. Zrobiłam delikatny makijaż bo tapeciarą nie jestem o co to to nie. Potem poszłam do kuchni o mało nie zabijając się na schodach . Na śniadanie standardowo naszykowałam sobie płatki z mlekiem, które mogłabym jeść na śniadanie, obiad i kolacje. Po jakże moim zacnym posiłku wzięłam torbe i ruszyłam do szkoły. Postanowiłam się przejść bo nie chce mi się jechać samochodem i stać w tych szalonych korkach. Doszłam do szkoły 20 minut przed czasem, mojej przyjaciólki jeszcze nie było, a to dziwne bo ona zawsze jest dużo szybsza ode mnie. Ja zawsze doświadczam zaszczytu spóźniania się na lekcje. W pewnej chwili zadzwonił mój telefon, popatrzyłam na wyświetlacz, a tam "Jay" no to zapowiada się bardzo interesująca rozmowa.
(Ja - J, Jay - B)
J: słucham cię mój w pełni niedorozwinięty bracie
B: grzeczniej młoda grzeczniej
J: tsaa, po co dzwonisz?
B: chce ci powiedzieć, że jutro przyjeżdżam z chłopakami
J: ciekawe gdzie oni będą spać, co?
B: no jak to gdzie, u nas
J: o nie ja z tymi pacanami pod jednym dachem mieszkać nie będę
B: oj no wytrzymasz, proszeeee
J: ehh, kiedy dokładnie przyjeżdżasz?
B: jutro o 14 powinniśmy być
J: okeeej, Jay tęsknię za tobą
B: ja za toba też młoda, ja za tobą też
J: czemu ostatnio nie dzwoniłeś?
B: nie miałem czasu, ale obiecuje ci że nadrobimy ten czas, powygłupiamy się jak kiedyś
J: już się nie moge doczekać
B: dobra Ness powiedz co tam u rodziców?
J: a co ma być? praca, praca i jeszcze raz praca, wszystko jest ważniejsze ode mnie bo to Ty jesteś ich ukochanym dzieckiem
B: nie mów tak
J: ale to prawda , ale nie martw się już się przyzwyczaiłam
B: a co tam u Mary?
J: u Mary dobrze, wiesz to jedyna normalna osoba w tej budzie bo inne to kiciel w majtach mają jak wiedzą, że to ty jesteś moim braciszkiem
B: młoda a ty o której dzisiaj zaczynasz lekcje?
J: o 8 a co?
B: nie chce cię straszyć, ale jest już 8:15
J: o Jezuuu, musze już kończyć pogadamy jutro, kocham Cię, paaa
B: ja ciebie też kocham, a teraz wynocha do szkoły!
Szybko się rozłączyłam i biegiem do sali 26, pierwsza lekcja to angielski, no po prostu cudownie. Znalazłam sale, oczywiśie weszłam bez pukania i zajęłam moje stałe miejsce w ławce.
- nawet nie przeprosisz? - spytał nauczyciel
- za co?
- jak to za co? za spóźnienie i wejście do sali bez pukania - warknął nauczyciel
- nie zamierzam przepraszać i to jeszcze pana na dodatek
- a to niby czemu?
- bo nie jestem pana służącą żeby tu pokłony składać, JA się spóźniłam więc to MOJA sprawa
- o nie takim tonem to nie będziesz do mnie mówiła Nesso
- nie przypominam sobie, żebyśmy byli po imieniu
- wynocha do dyrektora, ale to już !
- a jednak prawda boli, co nie?
Wstałam, zebrałam rzeczy i poszłam w strone gabinetu dyrektora. To naprawdę spoko gość rozumie mnie jak mało kto. Nim się spostrzegłam byłam już przy drzwiach gabinetu Pana Thomasa Bronsona, weszłam jak to miałam w zwyczaju czyli bez pukania.
- dobry
- cześć Van, co tym razem?
- spóźniłam się na lekcje bo brat do mnie zadzwonił, no a profesor Brant się na mnie wydarł i mówi do mnie po imieniu a mi się po prostu nie wydaje abyśmy byli na Ty więc zwróciłam mu uwagę no, a on kazał mi tu przyjść, nie rozumiem tego faceta - wyjaśniłam - a zmieniając temat to masz nową szafkę, nie?
- tak Van to nowa szafka, jako jedyna zauważyłaś
- ma się ten talent wrodzony
- raczej to przez to, że jesteś u mnie kilka razy dziennie
I tutaj miał racje, ale cóż poradzić jak jestem uparta i czasami wredna.
- to tylko z tego powodu, że cię bardzo lubie
- oj Van też cię lubie, ale widze cię częściej niż własną żone
- zabierz ją kolacje, przeproś i nadrób ten czas
- tak zrobie a powracając do tematu profesora Branta, za kare w zbędnej dyskusji masz oprowadzić jutro nowych uczniów po szkole
- uhh, dobra o której mają być?
- zwolnie cie z 3 lekcji, bo akurat wtedy mają się zjawić i musze ci powiedzieć, że to są bardzo ważni ludzie i nie chce żeby zmienili zdanie co do szkoły, więc Van masz zachowywać się kulturalnie
- okeeej, a wiesz że 3 mam angielski? Jezu już ich lubie i wiesz powiem im że dyrektor to spoko gość
- dzięki Van, a teraz idź na lekcje
- dobra, do zobaczenia
- oby nie dzisiaj
- tego nie moge obiecać
Reszta lekcji minęła mi spokojnie, byłam tylko raz u Toma (dyrektora) co jest dla mnie sukcesem. Po skończonej męczarni (szkole) poszłam do Mary bo dzisiaj nie było jej w szkole, a to jest dziwne bo ona nigdy się nie spóźnia no i co najważniejsze nie opuszcza zajęć. Na miejscu byłam po 10 minutach, zapukałam do drzwi, które otworzyła mama mojej przyjaciółki.
- dzień dobry, jest Mary?
- dzień dobry Van, wejdź Marysia jest u siebie. Napijesz się czegoś?
- nie dziękuje, to ja już do niej pójde, do zobaczenia
Do pokoju mojej BFF weszłam bez pukania (żadna nowość, co nie?). Zobaczyłam ją leżącą w łóżku, nie wyglądała za dobrze.
- jej Mary, co ci jest?
- chora jestem, wiesz jakiś wirus. Mam gorączkę, kaszel, katar no i gardło mnie boli
- no to pięknie, nie mogłaś kiedy indziej chorować?
- a co sie stało?
- no bo Jay jutro przyjeżdża z całym zespołem, niestety
- hahah, nie jesteś za miła
- no bo to debile, nie wytrzymam z nimi, ratuuuuuj
- dasz rade, a co tam w szkole się działo?
- byłam dzisiaj u dyrka, a ogólnie mam jutro jakiś nowych oprowadzać
- ciekawe co to za nowi, bo to że byłaś u dyrektora to żadna nowina
- wiem tylko że są bardzo ważni, ha moim frendem jest dyrektor jestem cool i krejzi
- tsaa jasne, jesteś wariatką i jesteś dziwna
- ale i tak mnie kochasz, no bo kto mnie nie kocha, przecież ja jestem super, mega fajna
- hahahahah teraz hahahahah to hahaha mnie hahhahah rozbawiłaś hahahaha, ale masz racje kocham cie
- dobra kocie ja już musze iść, ale wpadne pojutrze bo wiesz jutro mam trening
- okee Van jesteś najlepszą przyjaciółką
- tak wiem
- skromna jesteś
- to też wiem, zdrowiej szybko słońce
Dałam przyjaciółce buziaka w policzek i poszłam do siebie. Zrobiłam sobie obiado-kolacje, czyli tosty z szynką, pomidorem i serem, jeej byłam strasznie głodna. Następnie poszłam do pokoju, odrobiłam lekcje, sprawdziłam fejsa i tt. Później odwiedziłam łazienke, gdzie wzięłam prysznic i przebrałam się w piżamkę ( koszulkę Jaya, która sięgała mi do połowy ud ) i wskoczyłam do łóżeczka, które mnie wołało do siebie. Jejku jutro Jay przyjeżdża będzie się działo oj będzie, stęskniłam się za nim. Zerknęłam jeszcze na zegarek, wskazywał 21:45, ale cóż się dziwić to był ciężki dzień, nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w obięcja Morfeusza...
A więc pierwszy rozdział mam za sobą mam nadzieje, że komuś się spodobał. Bo bloga założyłam przez szantaż mojej koleżanki, ona mi grozi ratujcie mnie błagaaam ;) Jak komuś się spodobają moje wypociny to mile widziany był by komentarz bo to mój pierwszy blog. KOCHAM WAS! POZDRAWIAM <3

Bohaterowie

1. Vanessa McGuiness - młodsza siostra Jay'a z The Wanted, ma 18 lat. Ma jedną przyjaciółkę ponieważ reszta wykorzystuję ją tylko i wyłącznie dla sławy. Jest fanką One Direction.
                                                                                               

2. Mary (Marysia) Brooks- przyjaciółka Van, chodzą razem do klasy. Również fanka One Direction.
                                                 

3. The Wanted - Max George, Jay McGuiness, Tom Parker, Siva Kaneswaran, Nathan Sykes.
 


4. One Direction - Liam Payne, Zayn Malik, Louis Tomlinson, Harry Styles, Niall Horan.





Witajcie!

Przenoszę opowiadanie na tego bloga, gdyż na adresie 1d-heart-attack.blogspot.com coś się popsuło i nie mogę udostępniać moich wpisów. Przepraszam was za wszystko mam nadzieję że ktoś jeszcze będzie czytał moje wypociny, żeby było łatwiej to zacznę pisać od początku... ;)
Pozdrawiam xx