Wszelkie ubrania i walizki były porozrzucane dosłownie wszędzie, nawet na żyrandolu ciuchy wisiały, Jezuuu... Mój dom przypomina teraz chlew, serio. Stałam tak i patrzyłam na to pobojowisko ze szczęką przy ziemi, właśnie w tym momencie usłyszałam kroki na schodach tą osobą był mój w pełni niedorozwinięty braciszek.
- Jay możesz mi powiedzieć czemu to wszystko tak wygląda? - spytałam nadzwyczajnie spokojnie
- hmm, chłopaki się rozpakowywali - odpowiedział mi drapiąc się w tył głowy, czyli jełop czuje się zakłopotany
- coś im to chyba kurwa nie wyszło
- nie przesadzaj i tak przyjechaliśmy tylko na miesiąc
- oou, nie możecie zostać dłużej?
- niestety nie, wiesz koncerty, wywiady itd...
W tym momencie podbiegłam do niego i bardzo, ale to bardzo mocno się przytuliłam, kocham te przytulaski z braciszkiem.
- kocham cie i strasznie za tobą tęsknie jak nie dzwonisz
- obiecałem więc nadrobimy ten czas
-niektórych rzeczy nie da się nadrobić, gdzie reszta kosmitów?
- dobre pytanie, patrz jaką mam moc - powiedział szczerząc się jak debil - ej chłopaki!!! - teraz to już wydarł jape Jay, aż się przestraszyłam
Ale moc to chłopak rzeczywiście ma bo w ciągu minuty obok nas znalazło się czterech ufo ludków. Przytulaskiem przywitałam się z Maxem, Sivą i Tomem, a z Nathanem podałam sobie ręce i bardzo się z tego ciesze.
- Tom frajerze czemu masz na imię tak samo jak mój dyrektor?
- jakoś tak wyszło Ness i nie jestem frajerem czarownico
- jeszcze raz nazwiesz mnie czarownicą, a nie dam wam tej zgrzewki piwa co kupiłam - wiedziałam że jak to powiem to się staną bardzo mili, a więc czas działać
- dam wam to piwo jak tu posprzątacie bo nie mam zamiaru siedzieć w chlewie
- okey, już sprzątamy ! - odpowiedzieli wszyscy razem
Ja w między czasie poszłam do kuchni z siatkami, które przyniosłam po jakichś 5 minutach wszystko lśniło, ciekawe co zrobili z tymi ubraniami pewnie upchali w pokoju Toma jak to zawsze.
- dawaj piwo czaa... - zaczął mówić Tom, ale Max się na niego rzucił
- miałeś nie mówić na nią czarownica - warknął Max
- chciałem powiedzieć czarodziejko, ale spoko tera ze mnie złaź bo ciężki debilu jesteś
- Boże jak ja za tym tęskniłam - mimowolnie westchnęłam, ale zaraz czy ja to powiedziałam na głos? kurwa...
- było by inaczej gdybyś z nami gadała na skajpie, a nie tylko z Jayem - wetknął swoje trzy grosze Siva, ja jedynie wystawiłam mu język bo nie będę się tłumaczyła to dla nich za trudne, może nawet dla mnie ? Już sama nie wiem, naprawdę jestem skomplikowana.
- dobra Tom masz kluczyki do mojego samochodu tylko błagam nie zepsuj mi go znowu bo nie wiem jakie chore pomysły masz w tej swojej główce
- nie mam żadnych głupich pomysłów, a za tamto cię przeprosiłem ile mi jeszcze będziesz to wypominała?
- oj chłopie ona mi do tej pory wypomina lalkę którą jej popsułem jak była mała - no któż to mógł powiedzieć, jasne że Jay, na te słowa Tom jedynie machnął ręką i wybiegł z domu, pacan. W między czasie zerknęłam na zegarek wskazywał godzinę 18, a ja o 18:30 mam trening, upss muszę być miła dla Jaya.
- kochany jedyny braciszku, ty wiesz jak ja cie kocham, prawda? - powiedziałam robiąc minkę al'a kot ze Shreka
- co chcesz młoda?
- podwieziesz mnie na trening?
- czemu nie pojedziesz sama?
- no bo benzyny mam na wykończeniu, jutro muszę odwiedzić stacje benzynową bo mam trening za 29 minut teraz muszę biegiem lecieć na górę spakować torbę, to jak podwieziesz mnie? - wytłumaczyłam najszybciej jak potrafiłam
- dobra, za chwile masz być na dole - po tych słowach cmoknęłam go w policzek i pobiegłam do pokoju, oczywiście jak to ja mało co się na schodach nie zabiłam, e tam standard. W torbę treningową spakowałam dresy, getry, koszulkę, ochraniacze i korki. Ostatni raz zerknęłam na pokój czy wszystko wzięłam, mam wszystko więc zbiegłam na dół w poszukiwania brata, nigdzie go nie znalazłam, czyli jest w pokoju.
- Jay !!! - wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam
Gdy już w końcu książę raczył pojawić się przy drzwiach, poszliśmy szybko do samochodu. Zajebiście jest 18:10 nie wiem jak ja zdążę na ten trening czasem cuda się zdarzają.
- Jezu Jay pośpiesz się mamy 20 minut, a muszę się jeszcze przebrać
- już zapomniałem, że grasz w piłkę mogę zostać na treningu?
- pewnie, tylko dzisiaj mamy nabór za ciekawie to nie będzie
I na tym skończyła się nasza wymiana zdań. Do szkoły dojechaliśmy o dziwo po 10 minutach, poszłam szybko się przebrać i pędem ruszyłam na boisko. Jestem jedyną dziewczyną, która gra w noge i jeszcze jest kapitanem, ale mi to jakoś nie przeszkadza, wręcz przeciwnie. Przywitałam się z kolegami, pogadaliśmy trochę z czego dowiedziałam się, iż nabór zacznie się w połowie naszego treningu no po prostu ciesze się tak bardzo, że aż w ogóle.
- trenerze czemu w połowie treningu ten nabór? - jęknęłam
- sorki Van, ale nowi są nam potrzebni naszą taktykę już zna każdy tak samo jak naszych zawodników, więc w połowie treningu ludzie się przebiorą i zagrają z wami mecz, a ja zdecyduje kto się nadaje
- ehh no dobra, w końcu i tak pan tu rządzi, a ja nie mam nic do gadania
- ty mnie zastępujesz na boisku
- taa no wiem
Taak to jest 4 no z Tomem 5 osoba, którą lubię tak ze szkoły w sensie nauczycieli. Podeszłam na chwile do Jaya, który siedział na trybunie, powiedziałam mu żeby pomógł trenerowi.
- postaram się Ness
- żadne postaram się, ja muszę mieć zajebistą drużynę, przecież ty to wiesz
- tak, tak wiem, ale najpierw skończ się rozgrzewać
Jak kazał tak zrobiłam po pięciu minutach skończyłam rozgrzewkę i z chłopakami zagraliśmy szybki mecz, potem postrzelaliśmy karne i nadszedł czas na nabór. Zaczęli się schodzić ludzie, łącznie przyszło może 15 osób i żadnej dziewczyny, wcale się nie zdziwiłam.Dziewczyny wolą tipsy i solarę niż sport. Trener zabrał głos, ogólnie powiedział to samo co mi. Każdy się jakoś dziwnie na mnie patrzył, ale cóż teraz ja muszę zabrać głos, nienawidzę być miłą i uśmiechać się cały czas do bandy przygłupów.
- trener już skończył swój monolog, więc teraz ja powiem parę słów, mam na imię Vanessa, ale znajomi mówią do mnie Van, albo Nessa , jestem kapitanem tej o to drużyny i mam nadzieje, że pośród was są jakieś talenty. Przedstawię wam jeszcze drużynę od lewej : Mike, Sam, Oliwier, Jacob, Phil, Jim, Thed, Olly, Rayle, Billy i Henry to by było na tyle życzę powodzenia
Teraz dopiero dostrzegłam Louisa patrzył się na mnie z bananem na twarzy i chyba się chował, ale pewna to ja nie jestem.
- dziewczyny nie umieją grac w football - odezwał się ktoś nowy, no moja drużyna teraz miała ochotę się na niego rzucić, są słodcy że się tak o mnie martwią
- chłopaki spokojnie, poradzę sobie - zwróciłam się do kolegów - po pierwsze pedale nie dyskryminuje się kobiet, a po drugie pedancie założę się że jestem lepsza od ciebie - zwróciłam się nieznajomego
- chyba sobie śnisz dziewczynko, ale okey zakład
- dobra, gramy po 5 minut, sam na sam, kto więcej strzeli ten wygrywa, zrozumiałeś czy powtórzyć? - powiedziałam z kpiną w głosie
- obejdzie się
I na tym skończyliśmy naszą zacną konwersację, chłopaki życzyli mi powodzenia jakby mi to było potrzebne, haha. Zaczęliśmy grać, cały czas byłam przy piłce, strzeliłam łącznie 10 bramek a mój przeciwnik tylko 2 no cóż płakać nie będę. Biegłam jeszcze w stronę bramki jak chłopak mnie skosił, leżałam tak na ziemi i zwijałam się z bólu, a on jak gdyby nigdy nic wstał i się uśmiechnął, grr.
- trenerze moja kostka, ten chuj rozjebał mi kostkę
- ty - trener zwrócił się do winowajcy - wypad stąd, masz zakaz wstępu na obojętnie jakie nabory w tej szkole i jutro widzę cię u dyrektora, a z tobą Van jedziemy do szpitala
- niech się pan o to nie martwi ja z nią pojadę, potem dam panu znać co z jej kostką
- dobrze Jay, ale nie zapomnij zadzwonić, a teraz chłopacy na boisko gramy
- niech pan pilnuje chłopaków wie pan jacy oni są - powiedziałam cicho, facet jedynie kiwnął głową.
Jay zaniósł mnie do samochodu i szybkim tempem pojechał do szpitala, okazało się, że kostka ma uszkodzony staw skokowy, no po prostu zajebiście. Dali mi stabilizator na nogę i kule, bomba.
- pierdolony chuj jak go spotkam to mu nogi z dupy powyrywam
- młoda będzie dobrze, nie martw się ja go złapie i pożałuje że zadarł z McGuinessami
- dzięki Jay jesteś super bratem, a teraz jedź do apteki muszę kupić maści a potem jeszcze zajedziemy na trening
- przecież nie dasz rady grać - łooł jaki on spostrzegawczy
- no co ty, ale chociaż pomogę przy naborze
- oj dobra no to jedziemy
Po jakichś 20 minutach byliśmy na miejscu, trening się jeszcze nie skończył właśnie chłopcy strzelali rzuty karne.
- cześć trenerze, jak tam nabór?
- mamy parę talentów, co z twoją kostką?
- uszkodzony staw skokowy, jakie talenty?
- Louis, Brad, Trevor i Andy
- no to mamy czterech nowych, kończymy?
- ludzie do mnie ! - ten też ma niezły głos
W końcu wszyscy zebrali się wokół trenera i mnie , chłopaki jak to oni przytulili mnie i obiecali, że dorwą tego pacana. Wytłumaczyłam wszystkim że mam zakaz nadwyrężania kostki więc nie będzie mnie w szkole przez 2 tygodnie można powiedzieć, że dobrze to przyjęli.
- dobra trenerze ogłośmy kto zostaje
- ty to powiedz, masz kartkę z nazwiskami
Zerknęłam na kartkę, yeah jest nazwisko mego ulubieńca.
- więc tak zostają: Louis Tomlinson, Trevor McCartney, Brad Smith i Andy Croft, gratuluje chłopaki, a reszcie dziękuje za odwagę i obecność tutaj
Po mej jakże pięknej przemowie chłopaki poszli się przebrać, a ja z Jayem pojechałam do domu.
- Jay kocham cie
- oj młoda ja ciebie też i to bardzo, bardzo
- pomożesz mi wysiąść ?
- jasne, czekaj chwile
Po chwili Jay otworzył mi drzwi i wziął mnie na ręce tak doszliśmy do domu. Okazało się, że rodzice wyjechali w delegacje, a nam zostawili kartkę, żałosne. Czyli mamy wolną chatę, yeaah
- Jay pomożesz mi dojść do pokoju bo zmęczona jestem
- jasne
W tym momencie do salonu zawitali chłopcy.
- jej co ci? - spytał bardzo ciekawy Max
- uszkodzony staw skokowy
- kaleka - skomentował Nathan
- zamknij mordę to nie moja wina, że mnie koleś skosił
- sorry nie wiedziałem
- ty się już lepiej zamknij, Jay zaniesiesz mnie w końcu?
- chodź mała
Chwile potem już byłam w moim pokoju Jay położył mnie na łóżko i podał mi laptopa. Właśnie przeglądałam facebooka i twittera gdy napisał do mnie...
***********Louis************
Chłopaki wygonili mnie dzisiaj na nabór do drużyny szkolnej, doszedłem tam w 20 minut, przebrałem się i poszedłem na boisko. Ze mną było może 15 osób, pogadaliśmy chwile do czasu, aż trener zaczął gadać, na szczęście szybko skończył i teraz głos zabrała Van? Co ona tu robi? Ona i kapitan? Łoo, niezłe zaskoczenie nie powiem. W pewnym momencie odezwał się jakiś chłopak, że dziewczyny nie umieją grać, Van nieźle się wkurzyła. Ness jest fantastyczna! Widać, że wie jak grać i umie to robić. Wygrywała z gościem 10:2 i jeszcze jej było mało, zmierzała w stronę bramki gdy koleś ją skosił. Ja pierdole nieprzepisowy faul, trener się wściekł, Van leży na boisku i zwija się z bólu. W końcu skończyło się na tym, że gościu odpadł, a Van z Jayem pojechała do szpitala, musiałem się chować, żeby mnie nie zobaczył bo była by druga awantura. Potem już graliśmy i strzelaliśmy rzuty karne jak i wolne. Drużyna jest zajebista, umieją grać nic dziwnego, że zdobywają mistrzostwa co rok. Po pewnym czasie wróciła Ness i ogłosiła kto zostaje, oo tak jestem w drużynie, zatańczyłem dziki taniec i poszedłem do szatni się przebrać. Chciałem pogadać z Van, ale ona i Jay zniknęli pewnie pojechali do domu, też tak zrobiłem. Opowiedziałem chłopakom w skrócie co się stało, nieźle się wkurzyli na tego chłopaka przez którego Ness nie będzie w szkole, szkoda bo tylko ja znaliśmy i jest naprawdę fajna. Wpadłem na pomysł, żeby do niej napisać, pobiegłem do pokoju, siadłem na łóżku i włączyłem laptopa. Znalezienie jej profilu zajęło mi niecałe 5 minut, szybko wystukałem na klawiaturze "cześć, jak się czujesz? Louis xx" kliknąłem "wyślij" i czekałem na odpowiedź...
Przepraszam, że teraz dodaje ten rozdział, ale to nawet nie Paulina dodaje, tylko Monika wiecie jestem jej koleżanką. Paulina siedzi w szpitalu i nie wzięła ze sobą laptopa a na telefonie, nienawidzi działać, a więc kazała obiecać, że jak wróci to ona będzie pisać i dodawać rozdziały. A właśnie ten rozdział ja napisałam, więc mam nadzieje, że nie popsułam Paulinie opowiadania bo jak tak to już jestem martwa. Pozdrawiam ;*
Monika xx
PS. Jeżeli czytasz to opowiadanie to zostaw po sobie komentarz bo jak nikt tego nie czyta to nie widzę sensu dalszego pisania...

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz